Panopticum czyli Cieszyński Montrmarte:


Dziś nieco wspomnień związanych z moim dyplomem licencjackim z malarstwa...     

Tematem mojej pracy malarskiej  był słynny cieszyński klub  studencki – Panopticum. 
Obiektywnie patrząc jego  popularność bierze się  głównie z tego ,iż jest to knajpa znajdująca się na terenie kampusu akademickiego a więc jest najbliżej dla studentów mieszkających
w akademikach i okolicznych stancjach.
            Nazwa Panopticum kojarzy się z muzeum osobliwości, lub też z gabinetem figur woskowych.
Czy ludzie ,którzy  nadawali temu miejscu tą nazwę przewidzieli ,że właśnie owe Panopticum będzie odwiedzane przez ludzi właśnie osobliwych , a także na wielu imprezach przez studentki, które pod wpływem zabiegów upiększających stały się podobne figurom z wosku?  Tego nie wiem, lecz wiem, że Panopticum posiada specyficzny, trudny do nazwania klimat, który wielu studentów wciąga i uzależnia .Nawiązując do Van Gogha który  pisał o swojej „Nocnej kawiarni” że jest to miejsce  w którym można zwariować lub popełnić zbrodnie, ja mogę powiedzieć, że Panopticum jest miejscem w którym można przepić półrocze i sesję. Sam byłem tego kiedyś najlepszym przykładem…
Niemniej jednak  Panopticum jest dla  mnie miejscem magicznym z którym związanych jest wiele moich wspomnień.  I choć teraz coraz rzadziej odwiedzam zacne progi tego klubu,
miejsce to nieodłącznie kojarzyć mi się będzie ze studiowaniem w Cieszynie.
       Dla mnie jako malarza przestrzeń klubu Panopticum była także ciekawa pod względem artystycznym . Nieodłączny mrok, małe światełka, permanentne zadymienie, są ciekawym,
lecz trudnym wyzwaniem  formalnym tej pracy. Dlatego zdecydowałem się na namalowanie tego cyklu, który składa się z dużych i małych obrazów które  można skojarzyć z kadrami komiksu. To tłumaczy dość dużą ilość obrazów, ponieważ  wydawało mi się że tylko dzięki cyklowi wielu prac uda mi się uchwycić specyficznego. różnorodnego ducha życia studenckiego. Ducha pełnego wigoru ,czasem bezmyślnej beztroski ,które to cechy często obserwowałem przez lata moich studiów.
      Nie chciałem być jednak reporterem tworzącym dokument, wręcz przeciwnie moje obrazy są moim osobistym komentarzem do tego tematu, dlatego często pozwalałem sobie na różnego rodzaju deformację przestrzeni. Dlatego tez gdyby nie daj boże, jutro spadła jakaś bomba na Panopticum, trudno byłoby zrekonstruować ten klub na podstawie moich obrazów, tak jak się to udało z Warszawą z obrazów Canaletta.
      Cały cykl składa się z 11 obrazów  różnych formatów (największy ma 215 na 150 cm) ,malowanych na różnych podkładach (płótno, karton, płyta, ) farbami olejnymi.
Namalowanie tych obrazów było dla mnie także próbą zmierzenia się z tematem, który w historii sztuki zaistniał już ponad 100 lat temu. Kawiarnie  malowali  Touluse Loutrec, Monet, Degas. Picasso , van Gogh ,Gouguin. …
Czy jednak Panopticum można porównać do owianych licznymi legendami paryskich kawiarni?
Sądzę, że gdyby ściany Panopticum potrafiły mówić z pewnością usłyszelibyśmy ciekawsze nieraz historie od tych które zdarzyły się na Monmartrze i Montparnassie . Knajpy paryskie były jednak częstszym motywem malarskim , niż cieszyńskie Panopticum.  Być może w przyszłości się to zmieni
i nie tylko ja będę autorem obrazów o tej tematyce ,czego  sobie i Państwu życzę  Michał Ogiński























    
 
 
 
Poniżej wklejam także recenzję dyplomu licencjackiego mojego recenzenta Pan Doktora Ireneusza Botora:
 
"Jego cechą charakterystyczną jest żywiołowość zapisu. Michał Ogiński prezentuje cykl obrazów dotyczący klubu studenckiego Panopticum. W zestawie obrazów cztery największe  o wymiarach 2 m na 1,5 m, w tym jeden nieco dłuższy, spełniają funkcję wiodącą i scalającą. Pozostałe, to obrazy o wyraźnie mniejszych formatach. Autor wydobywa zdawałoby się sceny banalne, jakieś spotkania, rozmowy. Portretuje konkretne osoby. Charakterystyczny jest nasycony kolor z często obecnymi tonami żółci, pomarańczu i  akcentami czerwieni  oraz tonami fioletu i błękitu. Obrazy malowane są ze znajomością tradycji  malarstwa francuskiego końca 19 i początku dwudziestego stulecia, szczególnie Gaugina, Lautreca oraz Picassa. Wiedza ta nie jest zbytnio manifestowana, bo ważniejsze  od niej stają się historie, stanowiące treść  obrazów. Autor korzysta z różnych źródeł wizualnej informacji. Maluje z pamięci, z natury, wreszcie z fotografii, kreując i interpretując prywatne sytuacje  osób tam  występujących. Ważny  staje się autorski zapis, notacja przefiltrowana przez emocje.  Notacja zresztą zawsze w sztuce odgrywała podstawową rolę. Jeśli nie była to notacja osoby autora, to notacja jakiejś rzeczywistości. Leży u podstaw istnienia. Malarski pamiętnik z którym mamy do czynienia, to sposób na przedłużenie życia.
    Michał Ogiński jest dzieckiem swojego czasu, co widać w sposobie narracji. Jego cechą jest lekkość i otwartość, bez sztywnego respektowania dawnych schematów ikonograficznych  i konwencji. Temat, który wybrał, wiąże się z jego i rówieśników  życiem. Panopticum, klub, który obok innych miejsc w okolicy jak; Eldorado, Siódemki, Stary targ, czy wyremontowany Absolut, ogniskuje nieoficjalne życie młodych ludzi, zresztą bez gloryfikacji autora. Trzeba dodać, że nieoficjalność zawsze była najlepszą  inspiracją dla twórczości.  Zestaw obrazów  przywołuje we mnie skojarzenia komiksowe. Różnorodność formatów -  bardzo dużych i  stosunkowo małych a także obrazy w obrazie, wszystko to  kojarzy się z kompozycją strony  w tym gatunku twórczości . Również tym jestem skłonny tłumaczyć nasycony, często nawet jarmarczny kolor tych przedstawień. Autor w swoim dorobku  posiada już wyróżnienia za komiksy w ogólnopolskich konkursach - w 2008 r. za komiks o tematyce ekonomicznej  organizowanym przez fundację FOR w Warszawie oraz w 2010r. za komiks z okazji 600 - lecia  bitwy pod Grunwaldem organizowanym przez Zamek Królewski na Wawelu.  Moje skojarzenia idą dalej, choć jest to tylko cząstkowa prawda. Przypominają mi się przykłady wykorzystania komiksu w malarstwie pop artu, między innymi u Roya Lichtensteina. Skojarzenia te dotykają jednak tylko powierzchni. Różnice zaś  dotyczą spraw zasadniczych. Obrazy Lichtensteina  są  bezwzględnym komentarzem na temat społeczeństwa konsumpcyjnego. Celowo głupawa, schematyczna forma o cechach kalki, ujawnia pustkę emocjonalną konsumpcjonizmu. To malarstwo przenika programowy schematyzm, skrajny  konwencjonalizm przedstawień, krzykliwa ale zimna ekspresja. Tego wszystkiego nie ma w obrazach Michała Ogińskiego. Sam autor zastrzega się przed takimi porównaniami. Nie przejawia  też popartowskich fascynacji. Zbieżność form wynika z tego, że komiks już kilkadziesiąt lat temu  zadomowił się w kulturze. Jego specyfika wyraża sposób bycia pokolenia do którego autor należy. Oprócz formy w komiksie ważna jest treść i scenariusz. W przedstawionych obrazach nie ma gotowej fabuły. Zestawienia obrazów przypominają raczej szkicownik, niż zaplanowaną formę komiksu.  Efekt końcowy pozostaje w obrębie tradycyjnie rozumianego obrazu. Jest działanie jego skrótem.
    Podobieństwa należałoby raczej szukać w polskiej tradycji malarskiej nowego realizmu. Ta bogata w różne  oblicza i formy  tendencja poszukiwała współczesnej ikonografii w innych niż dotąd formach realistycznych. Twórcy nowego realizmu  czasem rejestrowali nową  rzeczywistość, jak grupa Wprost, lub znajdywali nową formułę. Ich charakterystyczną cechą był nieokreślony stopień korzystania z fotografii.  Tak też jest w przypadku Michała Ogińskiego. Wspólna z nimi jest też rejestracja konkretnej rzeczywistości, w tym przypadku  klubu Panopticum. I jeszcze jedno, sam termin oznacza wystawę, lub muzeum osobliwości albo gabinet figur woskowych. Znaczenie może być odniesione  do  osobliwie zaobserwowanych i namalowanych fragmentów tego swoistego theatrum.
    Prezentowany cykl oceniam bardzo dobrze.




Dr Ireneusz Botor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz